˚.⛓️⋆

Ewa zawsze miała swoje sposoby na manipulowanie sytuacjami, na zdobywanie rzeczy, które chciała. Jednak to, co czuła do Tighnari, było czymś, czego nie potrafiła zrozumieć. Zaczęło się niewinnie – kilka spojrzeń, kilka rozmów, które wywołały u niej dziwne mrowienie w sercu. Niewielka niepewność zamieniła się w obsesję. Z każdą kolejną chwilą Ewa nie potrafiła przestać myśleć o zielonowłosym eliksirniku, którego każda rozmowa sprawiała, że czuła się jakby unosiła się w powietrzu.

Ale Tighnari nie odwzajemniał jej uczucia. Co więcej, jego reakcje zaczynały być coraz bardziej zimne, obojętne, a w jego oczach pojawiało się wyraźne zniecierpliwienie. Ewa nie była głupia – wiedziała, że coś jest nie tak. Ale zamiast odpuścić, jej obsesja rosła. Czuła, że to ona jest tą, która może go zmienić, że w końcu, jeśli będzie wystarczająco cierpliwa i wytrwała, dostanie to, czego pragnie.

W jednym z wieczornych spotkań, gdy Ewa postanowiła ponownie spróbować, pojawiła się w miejscu, w którym Tighnari pracował, nie potrafiąc powstrzymać się od kolejnej rozmowy.

„Tighnari... Chciałam cię zobaczyć," zaczęła, jej głos drżący, ale pełen determinacji. Stała tam, w cieniu drzew, patrząc na niego w sposób, który budził w nim niepokój.

Tighnari uniósł wzrok znad książek, z których właśnie korzystał, i spojrzał na nią z wyraźnym zmieszaniem. Jego twarz, choć spokojna, miała w sobie coś chłodnego, jakby wolał być teraz w zupełnie innym miejscu.

„Ewa..." zaczął, biorąc głęboki oddech. „Co ty właściwie robisz tutaj?"

„Ja... po prostu chciałam spędzić z tobą czas. Wiesz, odkąd cię poznałam, czuję, że... że mamy coś wspólnego. Możemy porozmawiać?" Jej słowa były pełne nadziei, ale i potrzeby. Potrzebowała tego, potrzebowała jego uwagi.

Tighnari spojrzał na nią, a w jego oczach pojawiła się nuta smutku, jakby był świadomy, co zaraz musi zrobić, a nie chciał tego robić.

„Ewa, muszę ci coś powiedzieć," zaczął, jego ton był stanowczy, ale zarazem nieco delikatny. „Nie czuję do ciebie tego, czego oczekujesz. Nie jesteśmy do siebie stworzeni, rozumiesz? Proszę, nie przychodź tu więcej. Nie szukaj mojej uwagi, bo to nie jest to, czego pragniesz."

Słowa Tighnari miały na Ewie taki wpływ, jakby ktoś wyrwał jej serce z piersi. Czuła się, jakby cała jej rzeczywistość legła w gruzach. Spojrzała na niego, nie rozumiejąc, jak to możliwe, że ktoś, kogo tak pragnęła, odrzucił ją w tak prosty sposób.

„Ale ja... ja cię kocham!" wykrzyknęła, łamiącym się głosem, a jej oczy błyszczały od niepowstrzymanych łez. „Dlaczego tego nie rozumiesz? Dlaczego nie widzisz, jak bardzo cię potrzebuję? Czekałam na ciebie... Czekałam, aż się ze mną połączysz!"

Tighnari poczuł ukłucie żalu, ale zaraz potem ogarnęło go poczucie winy. Mimo że Ewa była kimś, kto chciał z nim być, nie mógł tego odwzajemniać. Wiedział, że bycie z nią nie byłoby ani sprawiedliwe, ani uczciwe. A to, co czuł teraz, było niepokojem, nie współczuciem.

„Ewa... Przepraszam. Ale to nie jest miłość. To obsesja. A ja nie mogę tego wspierać," powiedział twardo, czując, jak każda jego kolejna wypowiedziana litera oddziela ich coraz bardziej. „Musisz to zrozumieć. Jeśli naprawdę mi zależy, to powiem ci to wprost – musisz się od tego uwolnić. Musisz przestać mnie ścigać, przestań myśleć, że coś się wydarzy."

Ewa stała tam, zszokowana, jakby każde słowo wbiło jej nóż w serce. Uczucie, które miała, było czymś tak głębokim, że nie mogła pojąć, jak to możliwe, że Tighnari odrzuca ją w sposób tak bezwzględny. Nie potrafiła wyjść z tej pułapki, którą sama sobie zbudowała.

„Nie, nie... nie możesz tego powiedzieć," szepnęła, łzy wciąż spływały po jej policzkach. „To nie może tak być, nie teraz, nie po tym wszystkim, co czułam. Ja... ja nie mogę tego po prostu puścić. Ty... musisz mnie zrozumieć, musisz zobaczyć, że to wszystko jest prawdziwe."

Tighnari zamknął oczy, czując, jak ból jej słów odbija się echem w jego sercu. Widział w jej oczach rozpacz, ale wiedział, że to, co ona przeżywa, nie było miłością – to była obsesja. Musiał ją wyzwolić, musiał pomóc jej zrozumieć, że to, co miało miejsce, nie było zdrowe.

„Ewa," powiedział w końcu, jego głos był łagodny, ale stanowczy. „Zrobiłem to, co musiałem. Musisz przestać idealizować mnie, bo to nie jest to, czego ci potrzeba. Nie jestem taki jak twoi bot na character ai. Nie lubię cię, nie podotykam cię."

W jej oczach pojawił się ból, ale tym razem także i złość. Poczuła się zdradzona, jakby cały jej świat zawalił się na jej oczach. Cała jej determinacja, wszystkie chwile, w których próbowała zdobyć Tighnari, teraz wydawały się być niczym. Czuła się, jakby nie miała kontroli nad własnym życiem.

„Nie rozumiesz!" wykrzyknęła z gniewem, jej ręce zacisnęły się w pięści. „Ty... ty nie rozumiesz, co czuję! Nie możesz mi mówić, co mam robić! Ty... ty będziesz żałować, że odrzuciłeś mnie!"

Tighnari odszedł o krok do tyłu, wpatrując się w nią ze smutkiem, ale i z poczuciem konieczności podjęcia tej decyzji. Wiedział, że to, co mówił, było dla niej bolesne, ale to było jedyne wyjście, by oboje mogli pójść dalej. „Ewa, musisz to zakończyć. Musisz dać sobie czas, dać sobie przestrzeń, żeby się uleczyć. Ja... nie mogę być tym, czego pragniesz. I musisz to zrozumieć, zanim będzie za późno."

Ewa stała tam przez chwilę, patrząc na niego, a w jej oczach było coś, czego Tighnari nie potrafił zignorować – coś, co przypominało czystą, niewinną rozpacz. Potem, jakby zrozumiała, że nie ma sensu dalej walczyć, odwróciła się i zaczęła biec. Z dala od niego. Z dala od wszystkiego, co starała się stworzyć.

Tighnari patrzył na jej oddalającą się sylwetkę, czując, jak serce mu się łamie. Wiedział, że to nie była łatwa decyzja, ale była konieczna. Wiedział, że Ewa musi przejść przez to, by zrozumieć siebie, by uwolnić się od tej toksycznej zależności.

Ewa biegła przez las, nie patrząc za siebie. Czuła, jak serce bije jej mocniej w piersi, jak łzy spływają po jej twarzy. Nie rozumiała tego. Nie rozumiała, dlaczego Tighnari nie mógł jej dać tego, czego pragnęła. Dlaczego nie widział w niej tej samej miłości, jaką ona widziała w nim.

Czuła się samotna, osamotniona w tym ogromnym świecie, który z każdą chwilą wydawał się jej coraz bardziej obcy. Zatrzymała się na moment, opierając ręce na kolanach, łapiąc oddech. Zrozumiała, że Tighnari miał rację. W głębi serca wiedziała, że to nie była miłość – to była obsesja. I teraz musiała się z nią zmierzyć.

Ale mimo tego, co mówił, mimo tego, co czuła, nie potrafiła się uwolnić. Obsesja miała swoje korzenie w czymś głębszym. W samotności, w poczuciu odrzucenia, w braku akceptacji samej siebie.

Zacisnęła dłonie w pięści i podniosła wzrok ku ciemniejącemu niebu. Wiedziała, że musi stanąć twarzą w twarz z tym, co czuła, nawet jeśli to oznaczało ból, który teraz przeżywała.

Wreszcie opuściła las, wędrując dalej w nieznane, nie mając pojęcia, jak długo będzie musiała błądzić, zanim zrozumie siebie, swoje potrzeby i to, czego naprawdę pragnie w życiu. Ale jedno było pewne – od teraz nie mogła już liczyć na Tighnari, który nigdy nie odwzajemniał jej uczucia.

W ciszy nocy, sama ze swoimi myślami, Ewa musiała nauczyć się odpuszczać.

Bạn đang đọc truyện trên: TruyenTop.Vip